Polonezem nad Morze Czarne
W składzie:
Mateusz Mikołajczyk z Obłaczkowa,
Przemek Dąbrowski z Naprusewa,
Radek Działakiewicz z Ostrowitego
5 lipca wystartowali ze Stadionu Śląskiego w Chorzowie. Trasa wiodła przez Słowację, Węgry, Bułgarię aż do północnej Turcji. Tegoroczna meta znajdowała się w malowniczym miasteczku Giresun nad Morzem Czarnym.
Podróż była pełna przygód i wyzwań od stromych podjazdów przez wysokie temperatury (nawet powyżej 40°C), po liczne postoje związane z pomocą innym załogom na trasie. Jak wspomina Mateusz Mikołajczyk:
– Nasz "Poldek" dzielnie dawał radę, choć nie jest to samochód przystosowany do takich wypraw. Brak klimatyzacji i serpentyny dróg dały się we znaki, ale udało się pokonać ponad 3200 km i przekroczyć metę na plaży w Giresun.
Misja zrealizowana, dobro wraca
Juma TEAM nie zapomina o celu wyprawy. Złombol to nie tylko rajd to akcja charytatywna, podczas której uczestnicy zbierają fundusze dla dzieci z domów dziecka. Dzięki darczyńcom, również z regionu Słupcy i Wrześni, udało się zebrać potrzebne środki i realnie pomóc potrzebującym.
– Dziękujemy wszystkim, którzy nas wsparli. To dzięki Wam możemy realizować tę misję i nieść pomoc. Wierzymy, że dobro wraca – dodają członkowie zespołu.
Po drodze: Budapeszt, Sofia, Ankara i Stambuł
Rajd to nie tylko droga do mety. Po drodze Juma TEAM odwiedził m.in. Budapeszt, Sofię, Ankarę, Stambuł i słynną polską wioskę Polonezköy. Po przekroczeniu mety uczestnicy postanowili jeszcze przez kilka dni zwiedzać Turcję i Bałkany.
W drodze powrotnej zatrzymali się m.in. w Bułgarii nad Morzem Czarnym, odwiedzili Bukareszt oraz słynny zamek Drakuli. Obecnie ekipa jest już w Rumunii i pokonuje ostatnie kilometry w stronę Polski przed nimi jeszcze około 1400 km.
Do zobaczenia za rok!
Zmęczeni, ale pełni wrażeń i pozytywnej energii, członkowie Juma TEAM wracają do domu z przekonaniem, że warto pomagać i przekraczać własne granice.





*Artykuł sponsorowany






